Podróż dookoła świata na żaglówce z marynarzem Jirką Denkiem

Podróż dookoła świata na żaglówce z marynarzem Jirką Denkiem

Jiří Denk to żeglarz z duszą pioniera. Rozmawialiśmy z nim o żeglowaniu między kry lodowe, o tym, jak to jest płynąć samotnie przez ocean i o jego planach na przyszłość.

Co pomogło, czy się polepszyło?

Cóż, z zaciśniętymi zębami płynąłem 14 dni, brzeg zniknął czwartego dnia, więc to był tylko tydzień. Trzeba było to wytrzymać. Nie było sensu z nią rozmawiać. W innym przypadku było tak samo źle. Ale często można zobaczyć, jak ludzie popadają w wewnętrzne problemy, choć przeważnie nie są one tak poważne.


Dolphins on the voyage around the world with Altego lDelfiny podczas rejsu dookoła świata z Altego l

Zabieranie ze sobą kogoś, z kim nie było się wcześniej na oceanie przez dwa tygodnie, jest ryzykowneCzy

znasz już wcześniej załogę, która z Tobą płynie?

Płynę z Surinamu z facetem, który przyprowadza swojego 9-letniego syna i nigdy się nie spotkaliśmy. Rozmawialiśmy kilka razy przez telefon, ale nie widziałem go z powodu natłoku pracy. Nie przeszkadza mi to jednak. Pozostawiam to trochę losowi. Biorę pod uwagę, że to nie przypadek, a nawet mogę się czegoś nauczyć. Dlatego rzadko poznaję ludzi z wyprzedzeniem, ale czasem się to zdarza.

Pozostali członkowie załogi to przyjaciele, rodzina, ludzie, których trochę znam, niektórzy przyprowadzają znajomych, których nie znam. To jest trochę loteria, ale warto. Nawet gdybym ich poznał, nie wiedziałbym, jak ta osoba zareaguje.

Wolę jechać sam, niż mieć w ekipie idiotę, to pewne. Mimo że całe życie pracuję z ludźmi, to niekoniecznie ich rozumiem. Przyjmuję to za normę, że raz na jakiś czas ktoś taki nieuchronnie pojawi się w ekipie. Nawet jeśli go znasz i "chodzicie na piwo lub dwa" od pięciu lat, dopiero kiedy postawisz go w niekomfortowej sytuacji, dowiesz się, kim dokładnie jest.

Dlatego dla żartu mówię ludziom, że jeśli chcesz się ożenić, to zabranie kogoś, z kim nie byłeś przez dwa tygodnie na ocean, jest ryzykiem, hazardem. Nie mam na myśli żeglowania po Karaibach od knajpy do knajpy, nie chodzi mi o żeglarstwo gastro. Nie chodzi też tylko o prawdziwą kajutę na morzu. Może to być biwakowanie w namiocie w deszczu. Albo w górach. Kiedy człowiek się zgubi, zamarznie i grozi mu ciemność... Tego typu sytuacje.


A co Cię najbardziej denerwuje w takich ludziach?

Nie wiem, jak nazwać tę cechę... Widzę to na przykład na biegach, które organizuję. Ktoś po raz pierwszy pływa na łódce. Pierwszego dnia nie ma pojęcia, drugiego się orientuje, trzeciego jest dobry, a czwartego już rozdaje rady. Hej, słuchaj, powinieneś tam iść, powinieneś poluzować tę linkę i nie powinieneś przeklinać? Co to za cecha? Ludzie bez zdrowego rozsądku? Od czasu do czasu pojawia się taki typ wszystkowiedzącej osoby, która nic w życiu nie zrobiła.

Masakra i wiatr o prędkości 200 km na godzinęJakie

jest Twoje najciekawsze doświadczenie na morzu?

Zawsze się cieszę, gdy wszystko idzie zgodnie z planem. To jest właśnie najdziwniejsze. Faktem jest, że niektóre rzeczy się psują i zawsze będą się psuć. Nie da się tego uniknąć.

Kiedy płynęliśmy do Georgii Południowej, po czterech dniach rejsu nad Falklandy nadciągnął sztorm z wiatrem o prędkości 200 km na godzinę. Na szczęście byliśmy ukryci. To była masakra i najbardziej zaciekły wiatr, jaki kiedykolwiek widziałem.

Następnie, gdy płynęliśmy na Georgię Południową na osiem dni, w noc przed zakończeniem podróży zepsuło się ogrzewanie. To naprawdę mnie uderzyło! To jest na tym samym poziomie co przylądek Horn i jest zimno. Trzeba przejść przez tak wiele różnych rzeczy, trzeba tak wiele przeżyć i przetrwać, a tu nagle psuje się ogrzewanie.


Jak udało Ci się przetrwać?

Na szczęście generator, który nie zawsze działa, tym razem zadziałał. Miałem też grzejnik konwekcyjny, więc tuliliśmy się w jednej kabinie przez godzinę rano i wieczorem. W nocy byliśmy w śpiworach, a w ciągu dnia nie było tak zimno, około 12 stopni.


Jiří Denk on the mainland on his way to AntarcticaJiří Denk na stałym lądzie w drodze na Antarktydę

A jak poradziliście sobie ze sztormem na Falklandach?

Byliśmy zacumowani w osłoniętym miejscu za frachtowcem. Z ośmiu lin, do których byliśmy przywiązani, dwie pękły, a dwie były postrzępione. W ciągu kilku godzin. Patrzyłem tylko, czy liny trzymają, czy nie. Pomysł złapania kolejnej liny i przywiązania jej był zupełnie nie do pomyślenia. Zgubiłem wiatromierz przy 60 węzłach, był zniszczony i spalony. Podobno odnotowano wiatr o sile ponad 100 węzłów, czyli 200 km/h.


Czy miałeś jakiś plan awaryjny, co zamierzałeś zrobić, gdyby pozostałe liny nie wytrzymały?

Gdyby pękły dwie kolejne liny i naprawdę wisielibyśmy tylko na dwóch, to oczywiście musiałbym pójść i jakoś przywiązać linę. Na pewno bym to zrobił, to pewne.

Kiedyś, chyba w 2010 r. w Patagonii, kiedy wracałem z Antarktydy pierwszą łodzią, też był sztorm o prędkości około 130 km/h i zmusił nas do zakotwiczenia. I przy tym wietrze musiałem gdzieś iść i przywiązać linę. Ale jak trzeba, to trzeba.


Cruise from Ushuaia to the Falklands and South GeorgiaRejs z Ushuaia na Falklandy i Georgię Południową

A najpiękniejsze przeżycie?

Trzeba sobie uświadomić, że na długim rejsie aż 98% sytuacji jest pięknych, przyjemnych, fajnych - romantycznych. To, o co ludzie najczęściej pytają i o czym piszą, to w większości przypadków tylko pozostałe 2%. Również te dobre doświadczenia nie są dobrze wyrażone. Na przykład ktoś powie: no tak, było pięknie, i następnego dnia było pięknie, i trzeciego dnia było absolutnie pięknie. To nie jest zbyt interesujące :)

Ale jakie były naprawdę niezapomniane przeżycia? Kiedy byliśmy z Haničką na Antarktydzie, miała niecałe trzy lata i spacerowała wśród fok i pingwinów. Pamiętam to bardzo dobrze. Że mogła doświadczyć czegoś, czego nie da się porównać z niczym innym.

Na Georgii Południowej było to jeszcze silniejsze. Na Antarktydzie widzieliśmy około 5 tysięcy pingwinów w jednej kolonii, ale na gruzińskiej plaży, która miała około 5 km długości, było ich 400 tysięcy. Ja, moja żona i córka, 400 000 pingwinów, a w promieniu 100 km nie było ani jednej osoby.

To są przeżycia ...


Jiří Denk with his daughter Hanička among penguins and sea lionsJiří Denk z córką Haničką wśród pingwinów i lwów morskich

A kiedy byliśmy z Haničką w Polinezji Francuskiej, w jednej zatoce. Były tam rekiny czarnookie, które są przyjazne, mimo że mają półtora metra długości. Trzymaliśmy się z Haničką za ręce, spacerowaliśmy po zatoce, a wokół nas pływało około 10 rekinów. Lubię to wspominać, bo człowiek zdaje sobie sprawę, że były miłe.


Podróże

Jiříego Denka dookoła świataW

latach 2000-2006 Jiří Denk odbył 30 podróży. Najbardziej przełomowa była dla niego podróż w 2005 roku

, kiedy po raz pierwszy przepłynął Atlantyk i uświadomił sobie, że rzeczywiście może żeglować po oceanach.


Mając to na uwadze, w 2006 r. kupił w Nowej Zelandii swoją pierwszą żaglówkę - 12-metrowy aluminiowy jacht Altego I, na którym w kwietniu 2007 r. rozpoczął podróż dookoła świata. W ciągu dziewięciu etapów stopniowo opłynął Fidżi, Papuę Nową Gwineę, Bali, Malezję, Tajlandię, Malediwy, Madagaskar i RPA. Odwiedził także Brazylię, Urugwaj, Argentynę, Patagonię, Antarktydę, Chile, Polinezję Francuską i Wyspy Cooka, pokonując łącznie 32 490 mil morskich. W 2010 roku Altego I został siódmym czeskim jachtem

, który opłynął kulę ziemską, a on sam stał się dwunastym Czechem w historii, który tego dokonał. Ponadto był to pierwszy czeski jacht, który opłynął Antarktydę Kontynentalną...


Do 2014 r. opłynął Nową Zelandię, Fidżi, Vanuatu, Wyspy Salomona, Papuę Nową Gwineę, Australię, Mikronezję, Filipiny, Sandakan na Borneo i rzekę Kinabatangan, Sułtanat Brunei na Borneo, przez Singapur, Malezję i Tajlandię. Ostatni rejs Altego I odbył się z Tajlandii przez Wyspy Andamańskie i Wyspy Similan z powrotem do Tajlandii. Łącznie było to kolejne 13 870 mil

morskich.


W 2014 roku, po narodzinach córki, postanowił zmienić jacht na większy Altego II i ponownie wyruszyć w podróż dookoła świata, która wkrótce przerodziła się w podróż dookoła obu Ameryk. Po wypłynięciu z Nowej Zelandii czekały go jeszcze trzy wyprawy na Antarktydę, do Królestwa Tonga, Fidżi, Vanuatu, Nowej Kaledonii, Polinezji Francuskiej, Gambier, Chile i Ushuaia (Patagonia). Ten ostatni, dziewiąty etap poprowadził go przez Falklandy, Georgię Południową i Brazylię. Co czeka Jiříego Denkę na dziesiątym etapie?


W 2019 roku wypłynął z Upernavik na Grenlandii, aby spróbować pokonać przerażające Przejście Północno-Zachodnie (Grenlandia-Kanada-Alaska) na Oceanie Arktycznym wokół bieguna północnego. Po trzydziestu sześciu dniach żeglugi i pokonaniu 3 080 Nm, 4 września 2019 r. o godz. 18.30 udało mu się osiągnąć sukces. Statek Jirka stał się tym samym pierwszym czeskim statkiem w historii, który ukończył ten rejs.